niedziela, 17 maja 2020

"Esktradycja", czyli Chyłka nieco wykastrowana [SPOILERY]

Dzień dobry Mole!

Wiecie, jak to jest, gdy oczekiwania przyćmiewają rzeczywistość? Tak było niestety z „Ekstradycją”. Jako fanka twórczości Remigiusza Mroza oczekiwałam przedniej zabawy z ulubionymi bohaterami, ale najpierw łapcie opis książki :)

Minęło kilka miesięcy, od kiedy Joanna Chyłka uciekła z kraju. Ślad po niej zaginął i mimo że wystawiono za nią Europejski Nakaz Aresztowania, służby nie potrafią odnaleźć żadnego tropu. Przez cały ten czas nie skontaktowała się z nikim w Polsce i nawet Kordian nie wierzy już w to, że Chyłka kiedykolwiek znajdzie sposób, by nawiązać z nim kontakt.

Oryński tymczasem przyjmuję sprawę człowieka, który wybudził się po półtorarocznej śpiączce w klinice. Ukrainiec, Witalij Demczenko, jest oskarżony o to, że wtargnął do jednej z restauracji na Powiślu i zastrzelił trzy osoby. Motywu nigdy nie ustalono, nie udało się też odnaleźć narzędzia zbrodni ani świadków. W dodatku Witalij nie pamięta niczego, co wydarzyło się przed tym, zanim znalazł się w stanie wegetatywnym.

Pamięta jedno: że ma dla Oryńskiego wiadomość od Chyłki.

Zacznijmy od pięknego pytania na okłądce „Gdzie jest Chyłka?”. Sięgając po kolejny tom przygód mojego ulubionego duetu prawniczego liczyłam, że większą uwagę położy się na poszukiwanie Chyłki, a także faktyczne rozwikłanie tematu tajemniczej śmierci Langera. Niestety. Joanna dość szybko i z przytupem wraca do akcji, a przez to okładkowe pytanie odziera nas z mistycyzmu sytuacji. Nie pomaga fakt, że pierwsza prowadzona przez Zordona sprawa to zaledwie kropla w morzu historii. Liczyłam, że będę mogła zobaczyć jak Oryński sprawdza się na sali sądowej bez wsparcia Chyłki, czy jej obecności w pobliżu, aby niczym rycerz na ślniącym rumaku, ratować go z opresji. Nietety, Mróz miał inne plany.

Chyłka jest też nieco „wykastrowana”? Owszem nadal tequilla jest dla niej świętością, ale zastanawia mnie, gdzie podziewa się silna i niezależna kobieta, którą była. Chyłka, która ociekała sarkazmem, nie rozczulała sie nad niczym. Mimo, że kibicowałam rozwojowi jej relacji z Zordonem, to teraz patrzę na nich już bardziej przez kanwę intryg, a przez to, nawet nieznaczne odarcie Chyłki z tytułu „silnej i niezależnej kobiety” sprawia, że książka traci na odbiorze. Nie chcę też powiedzieć, że bohaterki będące typem "helpless lady" nie są ciekawe. Zwyczajnie autor przyzwyczaił nas już do pewnego sposobu prowadzenia tej bohaterki i jej metamorfoza, choć miejscami kosmetyczna zaskakuje, nie zawsze pozytywnie. Zaskakuje jednak przemiana Zordona, który stał się lekomanem, a to nieco przeraża. Lubiłam Oryńskiego-fajtłapę, chłopca na posyłki, oddanego Chyłce wiernego pieska. Teraz zaczyna rysować się na macho, a to już nieco razi po oczach. Nie jest to przemiana zła! Wydaje mi się jednak, że zamiana ról, gdzie nagle Zordon próbuje chociaż nosić spodnie, jest nieco przesadzona, a momentami komiczna.

Cała akcja jest całkiem niezła. Znów spotykamy Kormaka, który jak zwykle ratuje całą sytuację. Szczerbatego, który po cichu kibicuje przyjaciołom w zmaganiach na salach sądowych, a co najważniejsze... Karoliny Siarkowskiej. Nadal nie mogę zapomnieć, jak Chyła, przez niemal pół książki, wypomina Zordonowi przelotny flirt z Panią Prokurator. Właściwie, to chciałabym przeczytać książkę dedykowaną tylko Siarce. To byłoby ciekawe, bo jest ona postacią, która obok siania zamętu w sielance Zordon - Chyłka, wniosła też do książki swego rodzaju powiew świeżości.

Czy w ostatecznym rachunku książka jest zła? Nie. Zwyczajnie przywykłam do nieco innej Chyłki i do tej nowej odsłony będę musiała się przyzwyczaić. Byleby więcej Siarki :)


Dobrego dnia!

~Emi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz