Dobry
wieczór Mole!
Za
mną finał serii "Strażnicy gwiazd", ale zanim zacznę marudzić to
złapcie opis:
Poznaj bestsellerową
serię „Strażnicy Gwiazd” uwielbianej na całym świecie autorki „Klątwy tygrysa”!
Wkrocz do świata pełnego przygód i niezwykłej egipskiej mitologii!
Lily Young nie jest
już tą samą dziewczyną, którą kiedyś była.
Po przeżyciu
nieziemskiej przygody, zapomniawszy o tym, co ją spotkało, budzi się na farmie
swojej babci. Czuje się zagubiona: jej ukochany, słoneczny książę, podróże po
Egipcie i wyprawa do zaświatów są dla niej jedynie tajemniczymi opowieściami.
Lily stała się teraz
częściowo człowiekiem, częściowo lwem,
a częściowo wróżką.
Jej przeznaczeniem jest przeistoczyć się w Wasret – boginię, która ma pokonać
raz na zawsze złego boga Setha.
Z pomocą swojego
starego przyjaciela, doktora Hassana, Lily wyrusza w ostatnią wędrówkę przez
kosmos i równiny Egiptu, podczas której przemieni się w tę, którą naprawdę
jest. Czas, by Lily znalazła swój zachód słońca.
Długo
czekałam z tymi przemyśleniami, żeby dać szansę emocjom nieco opaść. Niestety
nic nie można odwlekać w nieskończoność i czas wyrzucić co poszło nie tak.
Zacznę
może od rozczworzenia jaźni bohaterki. Nie da się ukryć, że pisanie narracji z
perspektywy trzech dziewczyn siedzących w głowie Lily jest trudne, ale nie, że
aż tak. Mimo, że w poprzednim tomie pojawił się już ten sposób prowadzenia
narracji, to mam wrażenie, że w perspektywie rocznej przepaści między drugim a
trzecim tomem to nieco za dużo, bo czytelnik zwyczajnie wybił się z rytmu
narracji, który zaaplikowała autorka.
Cała
idea Lily – Wesret w zamyśle nie jest zła. Wyzwolicielka, której pisane jest
pokonać Seta. Wszystko super, ale szkoda, że już w drugim tomie Lily miała
zostać Sfinksem, aby ratować ludzkość, a teraz okazuje się, że to nie wszystko
i w pakiecie bogowie o wszystkim wiedzieli, a cała akcja była ukartowana.
Rozumiem, że na czymś trzeba oprzeć było trzeci tom, ale już takie bawienie się
czytelnikiem zwyczajnie jest słabe. W pakiecie wyjaśnienie chorej fascynacji
Horusa osobą Lily? Zwyczajnie non sensowne.
Nie
przekonuje mnie też do końca aspekt „poszukiwania braci w zaświatach”. Przyznam
szczerze, że ponad połowa książki bazuje właśnie na tym, a mogłaby zostać
wykorzystana na rozwiązanie akcji dotyczącej Seta i skupić się właśnie na
ostatecznej walce ze złem.
Zabrakło
mi tu babci Lily i doktora Hassana. Nie przewijali się oni zbyt mocno na
kartach poprzednich tomów, ale wykorzystanie ich postaci w trzecim tomie jest
zwyczajnie epizodyczne. Pojawiają się dosłownie w kilku scenach na poczatku i w
finale, kiedy dostają „pracę” polegającym na przewożeniu i sądzeniu dusz, ach i
w międzyczasie dowiadujemy się, że Lily dorobiła się nowego dziadka.
Jeśli
chodzi o finał całej historii, niestety jest dość przewidywalny. Happy end dla
wszystkich. Dopóki nie przeczytałam epilogu miałam szczerą nadzieję, że autorka
zaskoczy mnie i zwyczajnie pozwoli niektórym bohaterom odejść na drugą stronę i
nie zafunduje wszystkim szczęśliwego zakończenia. Rozumiem, że jest to przykład
literatury młodzieżowej, ale mimo to, wydaje mi się, że ta historia mogła
pokazać, że jednak faktycznie nie wszystko w życiu ma kolorowy finał.
Uważam,
że „Połączeni”, mimo świetnych podstaw zbudowanych przez dwa pierwsze tomy,
wypadają dość blado w porównaniu z nimi. Książka jest strasznie monotonna,
brakuje w niej tempa, momentów do wzruszeń, przynajmniej w moim odczuciu. Mam
też pełną świadomość, że nie jestem w grupie docelowej autorki, ale zwyczajnie
wyrażam, jak zwykle, szczerą opinię.
Dobrego
wieczoru!
~Emi